Rozmowy o emocjach
Możesz czytać „Gwiazdookiego i Rozbójniczkę” tak, by bez reszty dać się porwać przygodzie. Jednak jeśli chcesz, potraktuj lekturę jako punkt wyjścia – do refleksji lub rozmów z dziećmi.
Poniżej znajdziesz listę takich punktów zaczepienia. A wraz z nimi komentarze ekspertek – psycholożek, terapeutek, osób wspierających rodziny i dzieci w budowaniu relacji.
Gdy w rodzinie pojawia się nowe dziecko
„Pewnego dnia coś zaczęło się zmieniać. Mama powiedziała, że w jej brzuchu wyrosło ziarenko i że będzie z niego nowy dzidziuś. To wydało się Gwiazdookiemu całkiem sympatyczne.”
Tak zaczyna się książkowa historia. Rodzice Gwiazdookiego na pewno robili wiele, by pomóc chłopcu zaadaptować się w nowej roli. Najwyraźniej czegoś jednak zabrakło, bo ostatecznie nasz mały bohater wybudował rakietę i wyruszył na bezludną wyspę.
Jak wobec tego towarzyszyć starszemu dziecku, gdy pojawia się rodzeństwo?
Anna Cmokowicz, psycholog https://www.rodzinasobieradzi.pl/
Pojawienie się nowego członka rodziny przynosi wielką zmianę. Wiedzą to dorośli, którzy stali się rodzicami. Przeżywają to także dzieci, w których życiu dokonuje się rewolucja, gdy z jedynaka stają się starszym bratem czy siostrą lub gdy tracą wyjątkową pozycję najmłodszego dziecka.
Jesper Juul, znany terapeuta rodzinny i pedagog, wskazuje na to, że dziecko w takiej sytuacji traci min. pięćdziesiąt procent swoich rodziców, ich uwagi, czasu czy obecności. Siłą rzeczy od tego momentu wszystko to dzieli się na minimum dwoje dzieci. Im większą mamy świadomość tej straty, której doświadcza dziecko, tym bardziej możemy je wesprzeć i okazać zrozumienie w przeżywanej przez nie „żałobie po stracie”.
Wyzwaniem i zadaniem rodziców jest złagodzenie stresu, który często się pojawia, i przyjęcie całego spektrum uczuć starszaka czy pozostałych dzieci. Na szczęście na przygotowanie całej rodziny jest dużo czasu.
Co możemy zrobić, by możliwie łagodnie przyjąć te zmiany? Warto:
- Dobrze wykorzystać okres ciąży, tzn. z uwagą przekazać informację o pojawieniu się rodzeństwa, od początku zachęcać dziecko do budowania relacji z dzidziusiem w brzuchu. A także towarzyszyć mu z miłością, aby było pewne, że choć pojawia się nowy człowiek, to i on nie przestaje być kochany, widziany i słyszany – ważny w rodzinie.
- Przygotować dobrze czas porodu – wytłumaczyć, co się będzie działo, jak długo może nie być mamy w domu, zadbać o troskliwą opiekę dla dziecka na ten czas, być w kontakcie z dzieckiem w czasie nieobecności (rozmowy video).
- Z uwagą towarzyszyć starszemu dziecku w przeżywanych emocjach. Dać mu odczuć, że to zupełnie naturalne, że może ono mieć ambiwalentne uczucia, od zachwytu i fascynacji maleństwem po niechęć czy zdania typu „wolałem, jak było wcześniej”. Przyjąć wszystkie emocje dziecka, również te trudne do zniesienia, nazywać je i być blisko. Nie doczepiać dziecku łatki „zazdrosne”. Odbierać jego trudne zachowania jako zaproszenie do jego świata i zobaczyć potrzebę, która za nimi stoi (może potrzeba zainteresowania). Być w tym czasie bardziej wyczulonym na te sygnały, a zarazem bardziej wyrozumiałym i empatycznym.
- Pamiętać, że hormony ciążowe i te, które towarzyszą pojawieniu się noworodka, mogą działać na mamę w ten sposób, że instynktownie chce się opiekować maleństwem, a do starszego dziecka pojawia się mniejsza cierpliwość czy większe wymagania. Dziecko z dnia na dzień nie stanie się starsze i bardziej samodzielne. Ono idzie swoim tempem rozwoju.
- Angażować starsze dziecko w opiekę nad maleństwem. To buduje relację, wzajemne więzi oraz poczucie przynależności. Pozwala też doświadczyć radości i satysfakcji, a także wzmacnia poczucie sprawczości u starszaka.
- Zorganizować upominek, jakiś drobiazg, który noworodek, wychodząc z mamą ze szpitala, przyniesie starszemu bratu czy siostrze. To miły gest, dzięki któremu starsze dziecko może poczuć się dostrzeżone w nowej roli.
- Przyjąć strategię obraną przez dziecko na poradzenie sobie z nową sytuacją. Niektóre dzieci chcą bawić się w dzidziusia. Inne rezygnują z jakiejś części samodzielności, by być jak maleństwo i zyskać część tej uwagi, jaką ono dostaje. Możemy obracać to w zabawę, dając dziecku czas na oswojenie się z nową sytuacją oraz odkrycie, że warto korzystać z tych umiejętności, które się już zdobyło. Z pewnością nie należy drwić z tego czy zawstydzać dziecko.
Gdy Twoje dziecko wybucha złością
„Gwiazdooki mógł zrobić tylko jedno: wydał z siebie ryk. Ryk wściekły, ostrzegawczy, ostry jak dzida, topór i kilka mieczy. Wściekłość przelewała się przez niego falą dźwięku.”
Kiedy dziecko wybucha złością, często i w rodzicu rodzą się trudne uczucia.
Po co nam złość i jak wspierać dziecko w nauce radzenia sobie z nią?
Monika Iskierka-Mreńca, psycholog https://www.monikaiskierka.pl/
Złość ma niezbyt dobry PR. To taka emocja, która często „przyprowadza” zaniepokojonych zachowaniem – swoim lub swoich dzieci – rodziców do gabinetu psychologa.
Złość to jedna z emocji. Nie jest ani dobra, ani zła. Po prostu jak każda inna emocja – jest.
Złość mówi nam dużo ważnych rzeczy, np. że
- dzieje się coś, co uważamy za zagrażające;
- ktoś narusza nasze granice;
- nasze potrzeby są niezaspokojone;
- wewnętrzne baterie są rozładowane.
Złość daje nam siłę, by obronić się przed niebezpieczeństwem i o siebie zadbać. To nie sama złość jest „problematyczna”, ale to, co pod jej wpływem czasami robimy.
Aby lepiej radzić sobie z regulowaniem swojej złości, warto, będąc w stanie równowagi i spokoju, zastanowić się, jakie sytuacje są zapalnikami sprawiającymi, że wybuchamy złością. Sporo informacji na ten temat niesie nam nasze ciało.
Posłuchaj ciała
Nasze ciało informuje nas o złości. Jego reakcje fizjologiczne są jak sygnalizator świetlny.
- Stan spokoju i równowagi to zielone światło.
- Stan wybuchu – to kolor czerwony.
- Kolor żółty mówi „Uwaga, zaraz będzie czerwone! Zatrzymaj się teraz, kiedy jeszcze masz taką możliwość!”.
Ciało każdej i każdego z nas mówi do nas nieco innymi objawami – u jednego będą to uderzenia gorąca, u kogoś innego zaciśnięte szczęki i suchość u ustach, ktoś inny będzie czuć napięcie w barkach i brzuchu, a ktoś będzie mówił o szybkim biciu serca i przyspieszonym oddechu.
Czasami te sygnały są bardzo subtelne. Im lepiej znamy siebie, im bardziej jesteśmy uważni na te sygnały, tym szybciej możemy zareagować, zanim nastąpi wybuch i np. krzykniemy na kogoś.
Warto takiej uważności uczyć już dzieci.
Jak wspierać dziecko na światłach?
- na zielonym – ucz je o sygnałach płynących z ciała i jak radzić sobie w sytuacji wybuchu;
- na żółtym – korzystaj ze strategii radzenia sobie z napięciem, które odczuwa dziecko (np. przez oddech, aktywność ruchową, przytulanie);
- na czerwonym – dziecko potrzebuje Twojej bliskości, spokoju, empatii.
Zatrzymaj falę złości
Złość jest emocją, którą łatwo się wzajemnie „zarażamy” – rodzice od dzieci i dzieci od rodziców. Z założenia dorośli mają lepsze możliwości regulowania swoich emocji (ma to m.in. związek z dojrzałością kory przedczołowej mózgu). U dzieci ten obszar jest w fazie intensywnego rozwoju.
Dlatego dzieci potrzebują naszego rodzicielskiego wsparcia – zarówno w sytuacji spokoju, jak i wtedy, gdy fala złości się przelewa i dziecko potrzebuje naszej bliskości i spokoju.
Wszyscy razem jesteśmy w drodze – uczymy się przyjaźni ze swoją złością i okazywania jej w niekrzywdzący dla innych sposób.
Pamiętaj, że dzieci nie potrzebują idealnych rodziców, ale takich, którzy cały czas się rozwijają, a gdy popełniają błędy, to się z nich podnoszą.
Gdy Twoje dziecko znika
„Nie było już na co czekać: postanowił zbudować rakietę. Taką, którą poleci gdzieś dostatecznie daleko, żeby go nie znaleźli.”
Dzieci potrafią znikać na różne sposoby, np. gdy pochłonie je zabawa albo robią coś, o czym wiedzą, że rodzicom się nie spodoba. Ale czasem znikają, choć wcale nie wsiadają do rakiety i nie lecą na bezludną wyspę. Fizycznie są obecne. Tylko coraz bardziej zamykają swój świat przed dorosłymi. Może za dużo razy usłyszały: później, nie teraz, nie przeszkadzaj? Może coś się wydarzyło, a one są przekonane, że muszą poradzić sobie same?
Jak tego nie przegapić? I co robić, gdy to się dzieje?
Kaja Lelonek, promotorka rodzicielstwa bliskości i trenerka Komunikacji bez przemocy, wspiera w budowaniu relacji opartych na uważności, empatii i zaufaniu https://www.facebook.com/komunikacjabezprzemocy/
Rodzicu, przyglądaj się Twojemu dziecku.
Wiem, że Twoja praca jest ważna, wiem, że nie zawsze masz czas na wszystko, jednak dbanie o relacje z dzieckiem od jego wczesnego dzieciństwa pozwoli Ci na wspólne rozwiązywanie problemów w przyszłości.
Reaguj, gdy widzisz, że dziecko zamyka się w pokoju.
Czasem to brak umiejętności radzenia sobie ze stresem, czasem problemy, o których się nie dowiesz, gdy nie zapytasz, a czasem nawet gdy zapytasz – nie zawsze od razu dostaniesz odpowiedź.
Za relacje z dzieckiem odpowiadają dorośli.
Jeśli dziecko słyszy stale „nie teraz”, „nie mam czasu”, zaczyna się wycofywać, tracić ochotę na towarzyszenie dorosłego. Jeżeli nie będziemy wystarczająco uważni, nie będziemy reagować na to, co dzieje się z naszym dzieckiem – nie dostrzeżemy, że nasze dziecko znika, oddala się od nas. Możemy wtedy stracić nie tylko relację.
Co możesz zrobić, aby zaangażować dziecko, zachęcić je do współpracy?
W zależności od wieku możesz np. zaproponować wspólną zabawę. Przejście w tryb zabawy pozwala uwolnić zbierające się w dziecku emocje, wyregulować je, a np. odgrywanie scenek pozwala na wejście do świata dziecka. Ułatwia to budowanie relacji i poznanie problemu.
Jeśli dziecko zamyka się w pokoju
Gdy jest tam samo – wiedz, że nie zna tylu strategii radzenia sobie ze złością i smutkiem co Ty. Dlatego ważne, abyś zajrzał do pokoju, porozmawiał z dzieckiem, pokazał, jak można sobie poradzić z trudnościami.
Jeżeli dziecko nie chce rozmawiać, mówi Ci, że nie jest gotowe, umów się z nim na konkretny czas. „Rozumiem, że potrzebujesz chwili dla siebie, zajrzę do Ciebie za dziesięć minut, opowiesz mi o tym, co się wydarzyło i będziemy mogli wspólnie poszukać rozwiązania”.
Możesz też zapytać, czy chce się teraz przytulić – przytulanie rozładowuje napięcie.
Jeżeli nie chce – uszanuj to. Powiedz, że gdy tylko zmieni zdanie – jesteś.
Bądź uważnym towarzyszem
Nie zaprzeczaj temu, co czuje dziecko. Pomagaj mu nazywać emocje, nawiązuj empatyczny kontakt – słuchaj, parafrazuj, nie oceniaj, nie bagatelizuj. Nie porównuj problemów dziecka do swoich. W ten sposób zbudujesz trwałą, opartą na zaufaniu więź – dziecko będzie chciało opowiadać Ci o swoich rozterkach i ani ono, ani jego emocje nie znikną z Twojego pola widzenia.
Kiedy trzeba użyć siły i nie jest to przemoc?
„– Po co ty właściwie lepisz te kulki?
Gwiazdooki patrzył na sporą stertę zaschniętych błotnych kulek, którą Rozbójniczka zgromadziła tuż przy plaży.
– Na piratów. Przecież mogą tu wrócić.
– Mówiłaś, że to oni bali się ciebie – przypomniał.
– Bali się – potwierdziła. – Ale minęło już sporo czasu, a ja nie zamierzam więcej z nimi pływać. Więc w razie czego chcę być gotowa się bronić.”
Nie chcemy, żeby nasze dzieci były agresywne, uczymy je rozwiązywania konfliktów przez negocjacje. A jednak jest rodzaj siły, który nie jest agresją, jest bardzo potrzebny i do którego przydaje się złość.
Czym jest siła ochronna i jak z niej świadomie korzystać?
Joanna Nowicka – trenerka konstruktywnej komunikacji, mediatorka, coach i praktyk NVC
Siła ochronna jest to działanie fizyczne, które ma chronić zdrowie i życie. Sztandarowym przykładem zastosowania siły ochronnej jest chwycenie dziecka, które wbiega na ulicę. Nasz ruch wychodzi wtedy z reakcji mózgu gadziego, robimy to bez zastanowienia w odruchu ratowania życia.
Są różne rodzaje siły ochronnej:
- To może być ochrona polegająca na zaznaczeniu naszych granic, które są naruszane czy przekraczane poprzez działania innych. Dotyczy to sytuacji, gdy jesteśmy poddani agresji fizycznej lub nieraz bardzo subtelnej, niemal niewidzialnej agresji psychicznej. Kiedy nocą przechodząc przez ciemny park, usłyszę za sobą przyspieszone kroki, będę raczej starała się uciekać. Jeśli ktoś zamierza się na mnie tępym przedmiotem, raczej go odepchnę, niż będę z nim rozmawiała, perswadując ten pomysł. Używam mojej fizycznej siły, żeby ochronić swoje zdrowie i życie.
- Gdy jako dorosła używam siły, by chronić dziecko. W sytuacji konfliktu między dziećmi mogę powiedzieć: „nie bij, nie wolno bić”. Mówię wtedy z miejsca dorosłego uczącego obowiązujących norm i zasad, działając na zasadzie próby wygaszania niepożądanego zachowania. Mogę też wybrać inaczej: skoncentrować się na szukaniu przyczyn zachowania, zapytać o nie i gdy będzie to potrzebne, zabrać dziecko np. z piaskownicy – to także jest siła ochronna. Tu ma nieco inny wymiar: jestem dorosła, jestem silniejsza, mam siłę i ją stosuję. Chronię nie tylko dziecko, które zostało uderzone, ale też to, które uderzyło. Nie występuję w roli sędziego, ale w roli dorosłego, który wspiera. Zauważam pojawiające się uczucia i niezaspokojone potrzeby, które są pod zachowaniami. Dziecko, które uderza, potrzebuje uwagi tak samo jak dziecko uderzone.
- Siła ochronna może też być wyrażeniem siebie, kiedy mówimy: to mi nie służy, to mnie boli, czy gdy zwracamy się o zaprzestanie zachowań naruszających naszą przestrzeń, zaburzających nasz dobrostan. Podejmujemy działania zapobiegające, mające na celu ochronę swojego zdrowia fizycznego i psychicznego, swojej integralności.
Siła ochronna to nie przemoc
Przyjrzenie się intencji, z której wychodzi nasz ruch, pozwala nam odróżnić siłę ochronną od przemocy.
W sytuacjach zagrożenia możemy odczuwać złość – sama w sobie nie sprawia ona, że nasze działania stają się przemocowe. Złość jest potężną energią, która alarmuje o tym, że coś ważnego się dzieje, że jakieś ważne potrzeby są niezaspokojone. Pozwala nam uruchomić wszystkie siły do działania, by ratować zdrowie i życie.
W zależności od tego, jakie mamy przekonania na temat złości, a także na temat tego, co jest przemocą i agresją, możemy użyć siły ochronnej bądź nie.
Gdy utożsamimy siłę ochronną z przemocą i złość z agresją, możemy pozostać bezbronni nawet wobec dzieci. Gdy naszym własnym doświadczeniem z dzieciństwa jest naruszanie granic, możemy pozostawać wobec naszych dzieci w ostrożności i obawie, a nawet lęku przed używaniem jakichkolwiek działań mających znamiona siły. Ekstremalnie nawet powiedzenie: „stop, nie zgadzam się” czy zatrzymanie wymierzonej w nas ręki może okazać się wyzwaniem w obawie przed naruszeniem granic.
Innym ekstremum jest piętnowanie i tłumienie zachowań, które pochodzą ze złości. Przekonanie o tym, że złość jest zła, sprawia, że możemy bać się jej przejawów i dokładać starań, by ją tłumić. To może przynieść skutek odwrotny od zamierzonego. Tłumienie złości i uczuć z nią związanych pozbawia nas dostępu do informacji o naszych potrzebach. Pozbawia nas także dostępu do pierwotnej potężnej energii, na której zasadza się nasza zdolność do używania siły i mocy w ochronie siebie i innych.
O mocy swobodnej zabawy
„Gwiazdooki i Rozbójniczka uwielbiali wspinać się na drzewa. Od kiedy odkryli, że część wyspy porastają rozłożyste chlebowce, sporo czasu każdego dnia spędzali w ich koronach. Podobało im się to, że z drzewa, z plątaniny gałęzi, zza fi ran liści świat w dole wygląda całkiem inaczej. Siedząc tak wysoko, czuli się niewidzialni i niedostępni. I choć nie było wiadomo, przed kim właściwie mieliby się kryć – było to bardzo przyjemne uczucie. A oprócz tego po gałęziach mogli wspinać się i skakać, i bujać się na nich, i przesiadywać jak na wymyślnych fotelach. Czuli się jak król i królowa w tajnej komnacie. Czasem drzewo było statkiem kosmicznym, innym razem dalekomorskim okrętem, łodzią podwodną albo kwaterą zbójców. Mogło być wszystkim albo po prostu sobą – i to było równie wspaniałe.”
Wydaje Ci się, że zabawa to strata czasu?
Przeczytaj, jakie korzyści niesie dla Twojego dziecka swobodna zabawa i pozwól mu się bawić!
Maria Hornowska-Stoch, psycholog https://www.facebook.com/people/Q-Relacji-Psycholog-Maria-Hornowska-Stoch/100043854742563/
W tym krótkim fragmencie o zabawie Gwiazdookiego i Rozbójniczki widać bardzo wiele rzeczy związanych z potęgą zabawy. Ale nie każdej zabawy – tylko zabawy swobodnej, czyli takiej, która w całości jest inicjowana i kierowana przez dzieci. One decydują o czasie jej trwania, o tym, w co się bawią i w jaki sposób. To rozumienie zabawy jest zaczerpnięte m.in. z amerykańskiego psychologa i badacza zabawy Petera Graya, który mówi o naturze i zabawie. W tym fragmencie są połączone te dwa aspekty. Zabawa nie musi się dziać w naturze, żeby była zabawą swobodną, natomiast natura daje dużo możliwości, żeby potęga swobodnej zabawy się ukazała i rozwinęła.
Zabawa i kompetencje społeczne
Jeśli popatrzymy na zabawę jako zjawisko, to jest ona bardzo niedocenianą aktywnością dziecięcą. Dorośli często mówią o zabawie w trochę lekceważący sposób: „ty się znowu bawisz” albo: „kiedy ty w końcu przestaniesz się bawić, a zaczniesz się uczyć”, albo: „ale przecież się już bawiłeś pół godziny, to teraz idziemy coś zrobić”. Te wszystkie zdania mocno pokazują, że często w codziennym zabieganiu, w natłoku spraw do załatwienia, trudno nam się jest zatrzymać i zobaczyć, jak dużo zabawa może ze sobą nieść. A to w zabawie dzieci ćwiczą bardzo wiele społecznych umiejętności i kompetencji, np. negocjowanie, ustalanie czegoś, decydowanie, zastanawianie się, co wybrać, wybieranie, zwłaszcza wspólne i grupowe. Ćwiczą także to, że jak pójdą za pomysłem kogoś innego, to ta zabawa jest ciekawsza. Albo – jeżeli uzupełnią swoje pomysły i będą one wspólne, to będzie jeszcze fajniej i lepiej.
Zabawa wyzwala motywację
Zabawa jest aktywnością, którą dziecko inicjuje samo, a to znaczy również, że ma do niej motywację. Ta motywacja jest wewnętrzna, a wiemy z wielu badań, że właśnie taka jest najpotężniejszym, najlepszym rodzajem motywacji. Co to znaczy? Jeśli dziecko miałoby na przykład ćwiczyć jakieś manipulacyjne umiejętności, bo tak mu ktoś kazał, i nie byłoby specjalnie tym zainteresowane, to dużo mniej się nauczy, niż gdyby samo znalazło klocki konstrukcyjne i zaczęło je składać, próbując zbudować swój pojazd. Do jak najlepszego uczenia się potrzebne jest odpowiednie nastawienie umysłowe, o które jest dużo łatwiej i które przychodzi bardziej naturalnie, gdy nauka opiera się na motywacji wewnętrznej.
Zabawa i rozwój twórczego myślenia
Jeszcze jedną ważną rzeczą w kontekście zabawy jest to, że ma ona ogromny potencjał, jeśli chodzi o rozwój myślenia, zwłaszcza twórczego. Zabawa naturalnymi zabawkami – szyszkami, patykami, kamykami – ale nie tylko, bo także np. klockami, autami daje wiele możliwości. Bawiąc się autami można się pobawić w wyścigi, w miasto, w którym ludzie jeżdżą z miejsca na miejsce, można pojechać na piknik albo wymyślić, że samochody ratują świat i są superbohaterami.
Wspominam o naturalnych zabawkach, bo one mają potencjał do tego, żeby mogły się w wyobraźni dziecka zamienić na wszystko. Nie mają tej ograniczonej formy, jaką jest np. forma auta. Z auta trudniej zrobić różdżkę niż z patyka. A z patyka zrobić auto jest bardzo prosto.
Pięknie widać, jak dzieci się potrafią w takie rzeczy bawić, jeśli dorośli im nie przeszkadzają.
To, co najważniejsze
Żeby bawić się w ten sposób – twórczo, kształtując motywację wewnętrzną, zdobywając kompetencje społeczne – potrzebny jest czas i pewna swoboda. Trudno będzie bawić się dziecku, które jest bardzo zmęczone, albo takiemu, które co pięć minut słyszy, że teraz ma się zająć czymś innym. To nie znaczy, że te inne rzeczy nie są istotne. Ale chodzi o to, żeby czas na zabawę był równie cenny jak czas na obowiązki, żeby widzieć w nim wartość, żeby go doceniać.
Kiedy trzeba użyć siły i nie jest to przemoc?
„Teraz została jeszcze jedna sprawa – jedzenie. Nie martwiło go to bardzo, bo jedzenie nigdy nie było jego hobby. Zamierzał jeść tylko wtedy, gdy będzie to absolutnie konieczne.”
Jedzenie to często temat, wokół którego rodzi się wiele emocji. Dzieci jedzą wybiórczo, jedzą za mało, nie chcą jeść… Martwimy się o ich zdrowie, więc nie chcemy odpuścić tego tematu.
Kiedy szukać pomocy, a kiedy dać dziecku wolność i zaufać jego kompetencjom?
Iwona Strzałkowska-Nowak, Gabinet Puzzel https://www.facebook.com/gabinetpuzzel/
Co robić, gdy dziecko je wybiórczo?
Warto zacząć od tego, by przeanalizować, na czym owa wybiórczości polega.
Może dziecko odrzuca konkretne faktury, np. rzeczy twarde, ciągnące, wymagające dużego nakładu pracy w procesie przeżuwania. Wtedy warto skontrolować, czy nie ma ku temu przesłanek medycznych, takich jak wadliwy zgryz, bolące zęby, trzeci migdał czy problemy z przełykaniem. Warto udać się do dentysty, ortodonty lub logopedy, który zbada prawidłowość działania aparatu artykulacyjnego, tor oddechowy czy stan uzębienia.
Może się również okazać, że dziecko unika konkretnych smaków, np kwaśnych czy mlecznych. Przyczyną może być nietolerancja pokarmowa (np po spożyciu danego pokarmu pojawia się refluks czy ból, dlatego dziecko unika tych smaków), a może to po prostu preferencje i upodobania.
Jeśli zaś dziecko unika danej kategorii pokarmów lub wybiera tylko to, co ma określony kolor czy zapach, może to świadczyć o wybiórczości pokarmowej. Wtedy warto udać się do specjalisty z zakresu psychologii żywienia.
Kiedy bać się o zdrowie?
Kiedy wybiórczość pokarmowa wpływa na pogorszenie funkcjonowania psychofizycznego dziecka, to jest kiedy pojawiają się problemy zdrowotne, np. anemia, niedobory, osłabienie organizmu, odwodnienie itp albo objawy wtórne do zaburzenia cyklu jedzenia (zaburzenia snu, rozdrażnienie lub apatia).
Na ile zaufać dziecku i zostawić wolność wyboru?
Wolność wyboru to podstawowe i fundamentalne prawo każdego człowieka.
Wybór typu „czy do kotlecika chcesz ogórki czy buraczki” jest zupełnie naturalny i wręcz pożądany, bo uczy dziecko decyzyjności i samostanowienia.
Wybór „zjesz coś czy nic dziś nie będziesz jadł” nie powinien mieć miejsca, bo stwarza zagrożenie dla zdrowia i życia (bo co, jeśli dziecko na każde takie pytanie odpowie, że chce tylko wodę, bo nie jest głodne?).
Jeśli wybiórczość pokarmowa ma podłoże medyczne, należy bezwzględnie słuchać specjalistów i realizować ich zalecenia.
Jeśli jest to kwestia preferencji smakowych – każdy z nas je ma i to jest piękne.